Tytuł wymyślę na końcu

Przechwytywe


蘇打綠 – 各站停靠


WARNING: dziś będę po prostu fantazjować.

Gdy zamknę oczy i wyobrażę sobie szczęśliwe miejsce, widzę polanę otoczoną lasem. Jest to las mieszany, ze świerkami i bukami. Na polanie stoi niewielki domek. Wygląda skromnie i taki właśnie jest. Mimo stosunkowo małego metrażu wydaje się przestrzenny, bo nie ma w nim rzeczy. Znaczy, no, jakieś są, ale tylko te niezbędne, praktyczne lub absolutnie wspaniałe, takie jak kwiaty, światełka i kominek zapachowy. Rzeczy zepsute się naprawia, nie wymienia. Nie ma łóżka, tylko jednoosobowy materac na podłodze. Nie ma dużych ekranów ani dekoracji świątecznych. W tym domu nie obchodzi się żadnych świąt. Ubrań także nie ma zbyt wielu. Wszystkie są wygodne i praktyczne, jednolite. Nie ma pudełeczka na biżuterię, bo nie ma biżuterii. Nie ma kabli i niechęci, nie ma dwóch przedmiotów o tym samym przeznaczeniu ani wstydu.

Choć pokój dzienny, w którym stoi fotel i lampa do czytania, jest przesympatyczny, to najfajniejszym miejscem jest chyba kuchnia, taka z szerokim blatem, idealnym do spędzania wielu godzin przy. Generalnie pachnie w niej ziołami, ale wiele innych zapachów przeżywa tu swój niedługi żywot także. Smażony dżem [koniec ażyteracji], gotowana kapusta, tonący w oliwie czosnek z rozmarynem, pieczona ryba czy po prostu poranna kawa, bez mleka i cukru – wszystko pachnie, nic nie śmierdzi. Nie ma zmywarki, każde naczynie czyszczone jest z ręczną wdzięcznością.

Okna, pełno okien; światło dzienne wypełnia pomieszczenia. Czasami są one lekko zdradzieckie, gdyż łatwo stracić poczucie czasu wpatrując się w przyrodę na zewnątrz. Z drugiej strony właściwie nie jest to problemem, jakby tak pomyśleć, bo czas też tu jest jasny i spokojny. Wszystko dzieje się bardzo powoli, w najbardziej uroczym wydaniu ciszy – tej całkowicie naturalnej. Tej, która nigdy nie przeszkadza, nigdy nie męczy.

W tym domu dużo się pracuje i dużo odpoczywa. Dni mijają na gotowaniu, nauce, sprzątaniu, czytaniu, dbaniu o ogródek, słuchaniu muzyki i poświęcaniu mnóstwa uwagi psu. Czesanie, tulenie, zabawa, głaskanie, rozmowa, karmienie, pojenie, troszczenie, karcenie, martwienie, zachwycanie; najczyściej mówiąc kochanie tego najwspanialszego bytu to potężny procent egzystencji. Picie herbaty także jest szalenie zajmujące, bo to nie zawsze tylko czynność towarzysząca, czasem to czynność sama w sobie istotna.

A poza domem często się spaceruje. Po dobrze znanych ścieżkach, po nowych, które jeszcze ścieżkami nie są. Bez względu na porę roku. Każdego dnia. Kolory i zapachy zmieniają się niespiesznie, ale zauważalnie. Można zrywać polne kwiaty, by później ułożyć z nich wdzięczne bukieciki. A jeśli wśród roślin ukryje się pajęczak, który zdecyduje się ujawnić dopiero w domu, wystarczy chwycić go delikatnie i z szacunkiem umieścić na zewnątrz. Zbierać można też liście. I kamienie, nie wiem po co, ale można. Grzyby też można i czasem sarnie czaszki, ogołocone już całkowicie ze śladów życia.

Jeśli przejdzie się dostatecznie dużą odległość można dojść do jeziora. Zmurszały pomost to miejsce łowienia ryb, zabijania komarów i ocierania łez. Latem wieczorne powietrze naprawdę wibruje. Te kamyki, które pozbierało się wcześniej, można wrzucić do wody. Plusk jest przyjemny, a kręgi rozchodzące się po tafli wody – hipnotyzujące. Do tego stopnia, że moczenie stóp w letniej wodzie wydaje się niewystarczające; rodzi się potrzeba zanurzenia całego, nagiego ciała.

Widać stąd gwiazdy i to jest chyba najmilej miażdżące.

Przeszłość i przyszłość istnieją jako koncepty myślowe, ale nie są tak istotne jak w innych miejscach. Mają inny wydźwięk, może nawet inne znaczenie. Tak samo muszę czy nie mogę. Najważniejsze są jednak teraz i chcę. Nic nie jest mechaniczne, mimo swojej powtarzalności. Jak coś niebywale szczątkowego może być tak przebogate w jakość – ten niegdyś przemyśliwany paradoks już się spopielił. Oczekiwanie na śmierć jest w zasadzie bardzo kojące.


Chuang Tzu śnił kiedyś, że jest motylem. Był we śnie świadom, że jest szczęśliwym motylem i nie wiedział, iż jest Chuang Tzu. Wtem obudził się i ujrzał, że jest Chuang Tzu. Nie wiedział już: czy był Chuang Tzu, śniącym że jest motylem, czy motylem, śniącym iż jest Chuang Tzu. Musi być różnica między Chuang Tzu i motylem [choć jedno może też być drugim]. (x)